sobota, 14 marca 2015

Aleksander Fredro jest w humorze na całowanie pachnących mordeczek



Rysunki w rękopisach listów Fredry są naprawdę szałowe: czasem ilustrują, czasem wyskakują z przypadkowego kleksa, czasem nic a nic wspólnego nie mają z tekstem korespondencji, a czasem służą za podpis. Hrabia naprawdę dowcipną ma kreskę, nie ma za to litości do własnych uszu - uszu (również oślich) jest w więcej może nawet niż psów. Psy: liczne - przewijają się i towarzyszą. 
 
Tu pies (nie potrafię odczytać jego imienia - anyone?) przyszedł z Fredrą "palnąć szklaneczkę Stahlquelle", bo rzecz się dzieje w Gleichenbergu, który wodą stoi.





Gdzie indziej,  ani chybi, podaje się psu penisy ludzkie wędzone niecięte, no serio!




Mimi od rana robi z Fredrą "duży spacer pieszo przed kawą" - trenują, "żeby tak nie tyć" (X)


W końcu jest i mój ulubiony fragment - 17 lipca z Wiednia hrabia notuje co następuje:
Mama pisze, że chłopcy wariują ze szczeniętami a Milusia je liże i do nich wzdycha, przeczytałem, że Wituś je liże i do nich wzdycha, co mi się trochę przesadnym sentymentem zdawało chociaż godzi się a nawet wypada takie pachnące mordeczki czasem przytulić i pocałować.
Zamiast podpisu - wizualizacja:

 Sweet? Dla mnie sweet (i sama bym chętnie) Tymczasem pozdrawiam i
                                                                                                            



(X) I nawet kwiatki zbierają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz