Wiesław nie miał matki ani ojca. Zrodziła go czarna ziemia zapłodniona śliną wściekłego wilka bez tylnych łap. Dlatego gdy Wiesław drapie się za uchem, końcówki jego czarnych usteczek rozciągają się w uśmiechu - Ha! Nie mam ojca, sam sobie jestem panem! - myśli wtedy Wiesław. - Ha! Mam cztery nogi a nie dwie i nie trzy i nie pięć (podobno psy liczą tylko/aż do pięciu)! - myśli Wiesław kiedy indziej.
O rodzeństwie Wiesława też nic nie wiadomo. Czasem objawi się na spacerze Wiesławowy sosie (częściej mentalny niż fizyczny, gdyż uroda Wiesława jest w swym rodzaju jedyna) - szczekają, powarkują, skaczą z tylnych na przednie jakby myli okno z dwóch stron, a potem gryzą trawę lub kijaszki powarkując na siebie z cicha jednym tonem.
Wczoraj Biblioteka Narodowa zareklamowała szkicowniki Mehoffera dostępne w Polonie (rozumiem, że ze zbiorów własnych). Kartkuję je, kartkuję, Wiesław powarkuje, powarkuje, bo schował sobie coś na później, na później gdzieś nieopodal, i nagle widzę go. Nie, żebym się zdziwiła, bo przecież ten blog jest o Wiesławach zdigitalizowanych tu i tam, bo przecież szukam ich w archiwach i repozytoriach, ale widzę go, jak wspomniałam była:
A z Wiesławem jego maszka-potwo-braci. Jego z jednej kropli śliny i jednej bryłki ziemi rodzeństwo.
J. Mehoffer, [Szkicownik Józefa Mehoffera z 1890 r. z kopiami fragmentów dzieł Albrechta Dürera i innych artystów], 1890, [BN, AFRys.79/II w POLONIE] |
Było ich zatem troje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz