To samo miejsce, gorąc, psy różnego pochodzenia i statusu społecznego polegują lub przechadzają się z ociąganiem, opiekunowie ufffając gadają o niczym.
Pan psa S. (zbiega z górki, macha rękami, krzyczy): - Co to ma być? To jest rasa groźna! To są niebezpieczne psy! One powinny być w kagańcach.
Pani: - One są stare, schorowane i nikomu krzywdy nie robią.
Pan psa S.: - A czemu ja mam wierzyć na słowo jakiejś kretynce?!
Pani: - A wie pan, nawet mi czasem szkoda, że one takich grubasów-idiotów nie gryzą.
II.
Inne miejsce. Wieś podjada trawy, pokłada się trochę. Naglę zrywa się i biegnie w kierunku kobiety typu dziewczyna, opalającej się z bikini, z książką (trwa Big Book Festival), na kocu, w pozycji leżącej. Szczeka trzy razy, obiega obiekt, biegnę za nim, doganiam. Widzę: Wiesław całuję panią w ucho, trąca nosem w czoło i zaczyna się obracać (już na kocu) w celu udostępnienia do drapania pleców.
Pani/Dziewczyna: - Ale słodziak!
Kosmici, którzy uprowadzili prawdziwego Wiesława (w języku własnym): - Hahaha.
III.
Pamela i Ufo.
| |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz